Do 2016 roku Katowice wydadzą niemal 14 mln zł na budowę ultranowoczesnego systemu monitoringu. Ze wstępnych zapowiedzi wynika, że będzie potrafił sam wykrywać podejrzane zachowania.
System monitoringu w Katowicach to dzisiaj ponad 130 kamer. Najwięcej zainstalowano w tunelu oraz wzdłuż Drogowej Trasy Średnicowej (82), w śródmieściu (16) i na ul. Mariackiej (12). Dziewięć kamer zamontowano też na terenie kalwarii bazyliki Franciszkanów w Panewnikach, pięć na osiedlu Paderewskiego i dziesięć w Nikiszowcu.
Każdy z systemów monitorowania przestrzeni publicznych w mieście ma własne centrum obserwacji. Nie są one ze sobą w żaden sposób połączone. Od ponad dwóch lat katowiccy urzędnicy przymierzają się do zmiany tego stanu rzeczy. Chcą stworzyć Katowicki Inteligentny System Monitoringu i Analiz.
Inwestycja ma kosztować 13,7 mln zł i będzie gotowa w 2016 roku – tak przynajmniej deklarują urzędnicy. Chodzi nie tylko o scalenie działających systemów monitoringu, by można było nimi zarządzać w jednym miejscu i gromadzić nagrania. Z projektu wynika, że nowy, zintegrowany system dla Katowic będzie mogło tworzyć aż 256 kamer cyfrowych (dziś część z nich to urządzenia analogowe). Urzędnicy o swoich planach na razie wypowiadają się oszczędnie, ale wiadomo że kolejne kamery mają się pojawić m.in. przy 16 Strefach Aktywności Rodzinnej, czyli kompleksach placów zabaw i miejsc rekreacji, które powstały już w kilku dzielnicach.
Taki inteligentny system działa już w Bytomiu. Wykonała go katowicka firma 3S. Funkcje? Kamery można zaprojektować tak, że wykryją osoby uśmiechnięte lub ponure. – Można też np. wyszukać osoby, które kuleją, i potem śledzić je w tłumie – mówiła nam dwa lata temu rzeczniczka firmy. Okazało się nawet, że kamery potrafią wykryć nietypowe lub niebezpieczne zachowania przechodniów i od razu zaalarmować służby. – Jeśli np. ktoś będzie wykonywał gwałtowne ruchy, kogoś przewróci albo ukradnie torebkę, zostanie wskazany jako osoba, która może być zagrożeniem dla otoczenia. Dzięki temu może być np. szybciej zatrzymana lub tylko dokładnie obserwowana przez operatora systemu – wyjaśniała.
Przypomnijmy, że Najwyższa Izba Kontroli niedawno sprawdziła, jak działa już istniejący monitoring w Katowicach. Ogólna ocena była dobra, ale wytknięto też miastu poważne nieprawidłowości. Okazało się m.in., że złodzieje rozkradli elementy monitoringu cmentarza żydowskiego przy ul. Kozielskiej, mimo że policjanci mieli stały podgląd z działających tu kamer. NIK zauważyła też, że prezydent nie wyznaczył administratora zebranych za pomocą kamer danych ani nie zgłosił ich zbioru do Generalnego Inspektora Danych Osobowych, a monitoring obsługiwały osoby bez uprawnień. Cmentarz na Kozielskiej obserwowali wolontariusze, a teren klasztoru Franciszkanów w Panewnikach osoba, która była jednocześnie portierem i palaczem centralnego ogrzewania. A otrzymała możliwość „obserwacji osób przebywających na zewnątrz bazyliki, w tym na fragmentach ulic miasta” – podkreślała Najwyższa Izba Kontroli.
Żródło: katowice.gazeta.pl Przemysław Jedlecki